Farbowany blondyn stał obok kanapy, ze stresu obgryzając paznokcie. Justin wymachiwał rękoma na wszelkie możliwe strony świata, wyraźnie się z czegoś tłumacząc. Jeden z policjantów, ten niższy i bardziej ciapowaty, zapisywał coś w swoim notatniku, a drugi – nieco potężniejszy i zdecydowanie mężniejszy, rozglądał się po pomieszczeniu.
Mulat odchrząknął cicho, chcąc zwrócić na siebie uwagę osób zgromadzonych tutaj. W mgnieniu oka cztery pary oczu zwróciły się ku niemu. Uśmiechnął się słabo, czekając, aż ktoś w końcu się do niego odezwie.
- Zayn Malik? – do jego uszu dobiegł lodowaty głos mężczyzny, który wyglądał na około trzydzieści kilka lat. Po ciele chłopaka przeszedł dreszcz i mimowolnie skinął głową. – Justin uważa, że spędziliście razem wczorajszy wieczór, to prawda?
Wspomnienia uderzyły w bruneta ze zdwojoną siłą, gdy zaczął przypominać sobie jak napadli na Christiana. Uśmiechnął się niezauważalnie. Gdyby mógł cofnąć czas to z pewnością bez zastanowienia podjąłby tą samą decyzję. Znów zadając Beadlesowi ten sam ból. Wszystko zrobiłby identycznie. Żaden szczegół by się nie różnił. Może tylko bardziej poznęcałby się nad chłopakiem, bo wtedy przerwał mu Bieber.
- Tak, byliśmy razem, a co? – udał idiotę, bo ta taktyka w ostatnim czasie zdecydowanie przypadła mu do gustu. Poza tym mógł dzięki temu uniknąć jakiś drażniących go tematów.
- Chodzi o Christiana Beadlesa. Chłopak został wczoraj pobity, a teraz leży w szpitalu. Macie z tym coś wspólnego?
Justin wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Malikiem i oboje pokręcili przecząco głowami. Trudno było im kłamać, ale nie dlatego, ze byli tu policjanci. W tym momencie nie chcieli oszukiwać Nialla, który przestraszony się im przyglądał. Ale on był zbyt wrażliwy, aby poznać całą prawdę. I tak pewnie nie zrozumiałby ich toku myślenia.
- To straszne – powiedział brunet, chcąc aby zabrzmiało to naturalnie. – Już mówiłem, nie mamy z tym nic wspólnego, byliśmy… - rozejrzał się po pokoju, szukając jakiegoś ratunki i wtedy dostrzegł Horana. Wiedział, że nie powinien go w to wplątywać, ale w tym momencie blondyn był ich jedyną deską ratunku. – Byliśmy z Niallem, prawda? – spytał, zbijając wszystkich z tropu. Bieber niepewnie skinął głową, posyłając farbowanemu błagalne spojrzenie. Zayn uczynił to samo. Horan zadrżał, słysząc swoje imię. Nagle zrobiło mu się cholernie gorąco, a po karku zaczęły spływać zimne krople potu, powoli mocząc jego ulubioną koszulkę. Przełknął nerwowo ślinę. Wszyscy zaczęli się na niego gapić, a on tracił równowagę i gdyby nie stojąca obok kanapa, już dawno runąłby na ziemię.
- Mhm – mruknął niepewnie, łapiąc się za głowę.
Weź się w garść, Horan.
To wszystko potoczyło się tak szybko, że chłopak nie zdążył przemyśleć swojej odpowiedzi. Czy naprawdę był tak głupi, żeby dać się wciągnąć w to bagno? Ale był ich przyjacielem, a oni pomagają sobie nawet w najdziwniejszych sytuacjach.
- Czyli potwierdzasz, że byłeś z nimi?
- Nie! – powiedział zdecydowanie, na co obaj policjanci zmarszczyli brwi. – To znaczy, chciałem powiedzieć, że tak. Poszliśmy do skateparku – wyjaśnił. Język zaczął mu się plątać, aż w końcu mocno się w niego ugryzł i zamilkł.
- W takim razie, zostawimy was w spokoju. Na wszelki wypadek, proszę jednak nigdzie nie wyjeżdżać, zrozumiano? – głos znów zabrał ten nieprzyjemny policjant, który wręcz mordował wzrokiem Malika. Mundurowi podnieśli się z miejsca i ruszyli ku drzwiom, a później opuścili mieszkanie chłopaków, pozostawiając Horana w kompletnym zdezorientowaniu.
- O mały włos, co? – rzucił Justin, wyciągając rękę w stronę Malika, a ten od razu entuzjastycznie przybił z nim piątkę.
- Myślałem, że zgłosiliście moje zaginięcie. Nie domyśliłbym się, że mogło chodzić o tego durnia – powiedział spokojnie brunet, uśmiechając się lekko.
- Gdzieś ty w ogóle polazł?
Zayn wywrócił teatralnie oczami, przeszukując swoją głowę, z nadzieją, że znajdzie w niej jakąś sensowną wymówkę. Nie miał zamiaru przyznawać się, że spędził tą noc z Candice. Przynajmniej nie teraz. Musiał najpierw wszystko sam sobie poukładać.
- Jakaś laska zaprosiła mnie do domu. Rozumiesz, nie mogłem odmówić…
Horan dopiero teraz odzyskał nad sobą panowanie. Czuł się jak gdyby ktoś na kilka minut zamienił go w posąg, nie pozwalając się ruszać, a później znów w magiczny sposób zrobił z niego człowieka. Targało nim tyle emocji, że sam nie był pewny tego czy jest wściekły czy po prostu mu żal, że chłopacy coś przed nim ukrywają. Mógł już normalnie mówić, ponieważ jego język przestał płatać mu figle. Dłonie zacisnął w pięści i po prostu wybuchnął.
- Do cholery jasnej, czy wy w końcu możecie przestać udawać, że nic się nie stało? – ryknął, powodując, że dwie pary brązowych tęczówek, spojrzały na niego zdziwione. – I co się tak gapicie? Przyjaźnimy się, a wy ukrywacie coś przede mną. Chyba muszę przywyknąć, że wam zwisam. Bo istnieję dla was tylko, gdy mnie potrzebujecie, prawda? Tak jak teraz. Wykorzystaliście mnie, aby się bronić. Nie chcę wnikać w to co zrobiliście, a pewnie było to okropne i karalne. Ale nie osądzam, was. Musieliście mieć powód… - wyjąkał na jednym wdechu. Przez to złapał zadyszkę, wiec nabrał w płuca powietrza. – A ty Malik głąbie zrozum wreszcie, że kochasz Candice. Widać to w twoich oczach palancie – mruknął blondyn, czując jak łzy zaczynając piec go pod powiekami. Ale nie zatrzymywał ich i w końcu zaczęły spływać po jego rozpalonych policzkach.
Mulat przyglądał mu się z dziwną miną. Najpierw nie mógł uwierzyć, że te wszystkie słowa wypełzły z gardła Nialla, który na ogół był cichą owieczką. Coś ukuło Zayna w okolicy żeber i zrozumiał, ze nie potrafi oglądać w niebieskich diamencikach przyjaciela słonej cieczy. Chciał coś wyjaśnić, wytłumaczyć się…
- To nie tak…
- Daruj sobie, Malik. Zmieniłeś, się wiesz? Kiedy cię poznałem cieszyłeś się życiem. Nie wiem czy to przez tą wredną dziewczynę, z którą się spotykałeś… Ale nie ma w tobie już dawnego Zayna. Do reszty zawładnął tobą ten dupek. I nie chce dopuścić, aby stary Malik wrócił. To chore i trochę smutne. Brakuję mi Ciebie, ale wiem, że nic z tym nie zrobisz. Masz Justina – Bieber spojrzał na farbowanego, słysząc swoje imię. Czuł się jak dureń, który na siłę wpycha się tam gdzie go nie chcą.
- Mogę zniknąć z waszego życia, jeśli tego chcecie… - wyszeptał, spuszczając potulnie głowę. Skłamał. Gdzieś w głębi duszy, polubił tych dwóch chłopaków i trudno byłoby mu się z nimi rozstać. Naprawdę nie chciał po raz kolejny kogoś stracić. Tym razem już by nie wytrzymał. Chwilę później poczuł na ramieniu silny uścisk, a gdy uniósł głowę do góry dostrzegł bruneta, który uśmiechał się do niego promienne.
- Nawet o tym nie myśli. Tu chodzi tylko i wyłącznie o mnie.
- Bingo! – Horan klasnął entuzjastycznie w dłonie i nie chcąc dalej ciągnąć tej i tak bezsensownej kłótni, wyminął obu chłopaków i ruszył przed siebie w tylko sobie znanym kierunku.
~*~
Rozdzielili się jakieś piętnaście minut po tym, jak Horan wyszedł bez słowa. Blondyn nie odpowiadał na telefony od przyjaciół i w końcu postanowił wyłączyć telefon. Zayn rzeczywiście zaczynał się o niego martwić. Albowiem była to ich pierwsza poważna kłótnia. Zazwyczaj sprzeczali się o bałagan lub o inne błahostki. Niall wychodził wtedy, ale wracał po upływie co najmniej godziny. A teraz, nadal nie było po nim śladu.
Zayn Malik po raz kolejny krążył po parku, którego jedyne oświetlenie stanowiły pojedyncze lampy. Przyśpieszył kroku i naciągnął na głowę kaptur bluzy, chcąc uchronić się przed zimnymi kroplami deszczu, które coraz mocniej uderzały o jego policzki. Silny wiatr targał drzewami na wszystkie strony, powoli pozbawiając je liści. Nadchodziła jesień i przyroda przypominała o tym brunetowi na każdym kroku. Podniósł wzrok, rozglądając się na boki, ale nic nie dostrzegł, ponieważ mgła, zdecydowanie utrudniała widoczność. Westchnął zrezygnowany.
Nie ma w tobie już dawnego Zayna, przeleciały mu przez głowę słowa blondyna, które zadały mu chyba największy ból. Ale nie miał zamiaru zaprzeczać. On to wiedział. Czuł, że nie jest tym kim był jeszcze rok temu. I ta myśl cholernie go uwierała. Sam nie wiedział czym było to spowodowane. Próbował tylko uodpornić się na szarą rzeczywistość, która każdego dnia zachęcała go do tego, aby jeszcze mocniej nienawidzić życie. Bo ono z kolei podkładało mu nogi i gdy upadał szyderczo śmiało się w twarz.
Szedł dalej przed siebie, a jego kolorowe airmaxy tonęły w błocie i strugach deszczu. Już mu to nie przeszkadzało. Przynajmniej nikt nie mógł dostrzec, jak w pewnym momencie, po jego gorących policzkach, zaczęły spływać łzy. Słona ciecz w kącikach powiek, kompletnie zasłaniała mu obraz rozciągający się przed nim. Przygryzł wargę. Był okropnym przyjacielem. Najpierw zaniedbał Nialla i strasznie go skrzywdził, a teraz na dodatek nie może znaleźć go w tym pieprzonym parku!
Nie maż się Malik! Faceci przecież nie płaczą… - powiedział jakby sam do siebie, a te słowa rozbrzmiały w jego uszach, odbijając się od nich cichym echem.
- Nie prawda! – usłyszał znajomy głos, dobiegający zza pleców bruneta. – Każdy czasem musi się wypłakać, to przecież nie zbrodnia…
Stał tam. A Zayn musiał uszczypnąć się w rękę, aby uwierzyć, że jego przyjaciel nie jest wytworem jego wyobraźni. Niall James Horan faktycznie znajdował się przed Mulatem. Przemoczony do suchej nitki, z czerwonymi od płaczu, wypiekami na polikach i lekkim uśmiechem na ustach. Malik nie zastanawiając się długo rzucił się pędem w stronę blondyna i szybko zamknął go w swoim szczelnym uścisku.
- Tak bardzo cię przepraszam, Niall… - wyszeptał drżącym głosem. – Nigdy więcej mnie nie zostawiaj, dobrze? Do głowy przychodziły mi same czarne scenariusze, ja… serio myślałam, że coś ci się stało… Wiesz, że to byłaby moja wina? – przerwał, czując jak Horan w końcu mocno się w niego wtula. – Poza tym wcale nie płakałem…
- Musisz psuć tak piękną chwilę? – wymamrotał Nialler, odsuwając kolegę na odległość ramion, a później zaśmiał się radośnie. – Obiecujesz, że już nigdy niczego przede mną nie zataisz? – Malik mimowolnie skinął głową. Na chwilę obecną nie miał zielonego pojęcia, czy jeszcze kiedyś przyjdzie okłamać mu blondyna, ale na razie nie zamierzał tego robić. – Chodźmy na gorącą czekoladę i coś do jedzenia, co ty na to? – brunet ponownie pokiwał twierdząco głową i w milczeniu ruszył za przyjacielem.
chyba troszkę lipny ten odcinek. za mało się jak dla mnie dzieję.
chyba powoli wypalam się z tym blogiem. coraz trudnej pisze mi się rozdziały. niestety.
ale wytrwam do końca. zostało mi może koło 5 rozdziałów do napisania.
potem startuję z czymś nowym. mam nadzieję, że nadal ze mną będziecie ;)
tak przy okazji, może ktoś ma pomysł na jakiś oryginalny adres bloga związany z Justinem?
a zainteresowanych wspomnianym wyżej blogiem z nowym opowiadaniem odsyłam tutaj :
E tam, czasami takie rozdziały są potrzebne :) czekam z niecierpliwością na kolejny i z pewnością będę czytała też ten następny.
OdpowiedzUsuń-Dagg.
Jaki lipny? Szczerze? Jest świetny! Naprawdę! Brakowało mi Cadince w tym odcinku, ale ta kłótnia Nialla i Zayna, wszystko wynagrodziła. Znaczy wynagrodziło wszystko to ich słodkie godzenie się, aż miałam takie "awwww" na ryju :3 Ogólnie to jak przeczytałam, że przed ich domem stała policja, od razu wiedziałam, że chodzi tu o sprawę z Christianem, którego osobiście kocham, ale w Twoim opowiadaniu, nie da się go nawet lubić. Napisałabym więcej, ale właśnie moi rodzice wrócili, czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuń- @QueenPerald
Ty nie piszesz lipnych rozdziałów - to po pierwsze. Po drugie - gdy czytam jak Nialler jest wrażliwy to mam ochotę wstać i go przytulić. Po trzecie - mam nadzieję, że Malik się ogarnie i będzie z Candice i wszystko wróci do normy. No i obawiam się, że ta sprawa pobicia jeszcze się trochę za nimi pociągnie. DariaS.
OdpowiedzUsuńWeź,weź wypalasz nie gadaj głupot :* Świętny i się dzieje, Horan się dzieje wygarnąl mu z Candice <3
OdpowiedzUsuńWitaj. : )
OdpowiedzUsuńNa Twojego bloga natknęłam się dosłownie wczoraj i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę powiedzieć, że naprawdę masz talent.
Postacie, które stworzyłaś, są bardzo realne i nie da się ich nie lubić(no może poza Christianem, którego uwielbiam, ale w Twoim opowiadaniu... jest beznadziejny)a zwłaszcza wykreowanego przez ciebie Zayna i Nialla(<3). Obydwoje mają w sobie tyle sprzeczności, a są bardzo dobrymi przyjaciółmi. Justin także przypadł mi do gustu choć osobiście nie przepadam za muzyką Biebera i za nim samym. Twój BRO jest pro. : D Po prostu zkaochałam się w Twoich chłopcach. < 3 Candice to świetna dziewczyna, ale nie wiem co myśleć o Caitlin, która pojawiła się raptem raz.
Masz bardzo dobry styl pisania, potrafisz zaciekawić, masz pomysły, więc przestań do cholery mówić, że rozdziały są lipne czy coś. Podobają się mi i innym. A mnie bardzo trudno zadowolić.
Sądzę, że teraz regularnie będę się wypowiadała pod rozdziałami, a to że w ogóle coś komentuje to rzadkość. ;pp
Na pewno będę czytała Twoje nowe opowiadanie. Nawet jeśli będzie o Justinie. Tylko proszę, następnym nie rób z Christiana takiego gnojka jak tu. ;) To tylko taka luźna sugestia.
Życzę multum weny i pomysłów.
~ Sophie. < 3
Wiesz, że uratowałaś mnie tym rozdziałem od padnięcia z nudy, gdy wracałam z rodzinką 300km do domu, musiałabyś zobaczyć mój uśmiech gdy go czytałam! Kolejny raz łapię się na tym, że nie potrafię pisać sensownych komentarzy, które w pełni oddałyby moje uznanie dla rozdziału, jakiegokolwiek. Niestety, wybacz mi. Ale wiedz, że cudownie piszesz i uwielbiam twój styl!
OdpowiedzUsuńNa tvd-cast.blog.onet.pl powinien pojawić się już nowy rozdział (szkic jest zapisany, także...
OdpowiedzUsuńZapraszam ;p
Oesu, oesu! Co za cudności tu masz! Łyknęłam to opowiadanie w kilkadziesiąt minut i naprawdę mnie nim zaintrygowałaś. Na początku nie miałam ochoty go czytać... no wiesz, długie rozdziały i takie tam. Ale przemogłam się i nie żałuję. Uwielbiam to, naprawdę niesamowicie piszesz. Ugh, nie lubię utalentowanych ludzi :D Zakochałam się w Zaynie i Candice - ich "związek" jest fantastyczny, pomimo tego, że bardzo burzliwy. Z niecierpliwością czekam na kolejną część ;* zapraszam do siebie, jest 4 (btw bardzo kiepski) rozdział :D ~heart-race~
OdpowiedzUsuńLipę to ty zostaw w spokoju ;) Rozdział jak zwykle świetny *.*
OdpowiedzUsuńJak zwykle .. wspaniale ! .
OdpowiedzUsuń