wtorek, 11 grudnia 2012

Chapter 13



      Po raz ostatni rzucił spojrzenie na wskazówki srebrnego zegarka na ręce. Była 20:59. Jęknął coś niezrozumiałego pod nosem, odwracając głowę w lewo, z nadzieją, że na horyzoncie zaraz pojawi się Candice. Coś było nie tak i Zayn doskonale o tym wiedział. Blondynka nie miała w zwyczaju się spóźniać. Szczególnie nie na spotkania z nim. Delikatnie włożył pomiędzy zęby, łodygę czerwonej róży, starając się nie przeciąć przy tym warg i wsunął dłoń do kieszeni. Wyciągnął z niej swój telefon i z pamięci wystukał jej numer. Jeden sygnał, drugi. Cisza.
      - Odbierz – mruknął niezrozumiale, przy okazji nadziewając się na kolec kwiatka. – Cholera – wyślizgnęło mu się z nerwów. Szybko pozbył się chwasta z ust, spluwając na ziemię, chcąc pozbyć się tego okropnego smaku, jaki wdarł się do jego przełyku. Chłopak oblizał uwodzicielsko dolną wargę, jednocześnie pozbywając się z niej resztek krwi.
      Powoli tracił nadzieję, że dziewczyna się tutaj pojawi. Może i ona postanowiła zabawić się jego uczuciami? Ale przecież tak szczerze mówiła o miłości do niego. Candice była inna niż kobiety z jakimi obcował Zayn. Charakteryzowała ją wierność, więc nie mogłaby go tak zostawić. Nie ona.
      Nagle poczuł wibrację telefonu, która wyrwała go z transu. Zaskoczony spojrzał na jego wyświetlacz, a widząc tam znajome imię, uśmiechnął się pod nosem.
      - No w końcu! Gdzie ty się podziewasz? – spytał, śmiejąc się cicho. Wiedział, że za chwilę usłyszy jej melodyjny głos i to z niewiadomego powodu strasznie go ucieszyło.
      - Candice jest ze mną. Świetnie się bawimy, prawda?
      Brunet doskonale znał głos rozmówcy. Ze wstrzymanym oddechem, zacisnął dłonie w pięści. Żyła na jego czole zaczęła energicznie pulsować. Poczuł się jakby ktoś nagle odciął mu dopływ tlenu. Płuca Zayna nienaturalnie się skurczyły, a żołądek został ściśnięty. Niespodziewanie ból przeplatany z przerażeniem wypełnił wnętrze Malika. Zamarł w bezruchu. Wydawało mu się przez chwilę, że jego serce straciło naturalny rytm. A może na chwile przestało bić? Nie mógł znieść myśli, że Candice jest tam z tym dupkiem, narażona na jakąkolwiek krzywdę.
      - Chyba się jakoś dogadamy Malik. Za kilka minut widzę cię koło klubu. Doskonale wiesz jakiego. Cześć – sygnał przerwanego połączenia huczał mu w głowie. Ledwo schował komórkę do kieszeni, rozglądając się na boki rozproszonym wzrokiem. Zrobił kilka kroków w tył, z impetem wpadając na jakąś kobietę. Wyciągnął czerwoną różę w jej stronę, uśmiechając się blado. Spojrzała na niego zdezorientowała.
      - Niech… pani to weźmie… i…. – nie dokończył, zamiast tego zaczął biec przed siebie ile sił w nogach, nie oglądając się do tyłu. Serce waliło mu w piersi jak oszalałe, a on gnał, szybciej niż kiedykolwiek. Przed oczami miał tylko sylwetkę Candice i tylko to, pozwalało mu na dalszy bieg.
      Kiedy dotarł na miejsce, był tak zmęczony, że z trudem łapał oddech. Powietrze wypełniło się zapachem zła, a Zayn próbował rozpaczliwie pozbierać myśli. Rozejrzał się na boki, ale było tu zbyt ciemno, aby mógł kogoś dostrzec. Spóźnił się. Kolejny raz zawiódł pannę Stewart. Wkurzony uderzył pięścią w ścianę. Odpowiedział mu głuchy odgłos. Nie poczuł ulgi.
      Nagle oślepiło go światło nadjeżdżającego samochodu. Mechanicznie zakrył oczy dłonią. Auto zatrzymało się kilka centymetrów przed jego butami. Zmarszczył brwi, chcąc dojrzeć kto się w nim znajduję. W końcu z wozu wysiadł Christian, trzymając pod ręką znieruchomiałą dziewczynę. Zayn zadrżał, widząc blondynkę w takim stanie. Wyrwał się w jej stronę, ale w tym samym momencie powstrzymał go Chris.
      - Puść ją, ty frajerze! – warknął, nadal napierając na chłopaka. – Możesz zrobić sobie ze mną co chcesz, ale masz ją zostawić! – oczy bruneta zaszły ciemną mgłą i przez chwilę zalśniły morderczym światłem. Żyły na jego szyi się wyostrzyły i w obawie przed wybuchem, był zmuszony przygryźć wargę. – Jesteś głuchy czy jak?
      - Chcę się zabawić z kimś tak jak Justin zabawił się z moją siostrą – wytłumaczył Beadles, przyciskając do siebie Stewart i delikatnie pocałował ją w policzek. Syknęła z obrzydzenia, spoglądając na Mulata błagalnym wzrokiem. Odczytała z jego ust ciche ‘przepraszam’.
      - Że niby co? – ryknął, kompletnie zdezorientowany Zayn.
      - Moja siostra leży w szpitalu, bo ten dupek miał zachciankę.
      - Przestań – roześmiał się brunet, nie wierząc w ani jedno słowo wroga. Przecież doskonale znał Justina. – On nie mógłby tego zrobić.
      - A jednak – kolejne obicie się jego ust, a delikatną skórę blondynki, przelało szalę. Zayn nie mógł już dłużej się temu przyglądać. Candice była jego kobietą i tylko on miał prawo ją całować. Reszcie świata było to prawnie zakazane.
      - Jeszcze do ciebie nie dotarło, że to wszystko twoja wina? Gdybyś wtedy nie zaczął z Justinem, z twoją siostrą wszystko byłoby w jak najlepszym porządku. To ty jesteś przyczyną całego tego zła, Christian. Te zdarzenia to tylko skutki, twojego głupiego zachowania, więc nie miej pretensji do Biebera – mruknął Malik, nie wiedząc, że tymi słowami tylko sprowokował Chrisa, który przestał być już taki miły jak na początku. Szatyn wypuścił z uścisku Candice, powodując, że upadła na ziemię. A następnie ruszył w stronę bruneta, mierząc go wzrokiem. Stanął przed Mulatem, uśmiechając się triumfalnie i uderzył go w twarz. Zupełnie od niechcenia. Zayn nie pozostał dłużny i szybko zamachnął się, celując pięścią prosto w nos Chrisa. Stewart zacisnęła mocno powieki, nie chcąc patrzeć na ową bójkę. Modliła się tylko o to, aby nic nie stało się Malikowi.
      Jednak niespodziewanie coś lub ktoś oderwało bruneta od Christiana i rzuciło nim o ścianę, powodując, że się po niej osunął. Chłopak był tak zdezorientowany, że nie zdążył zareagować, nim jakaś osoba znów zadała mu cios. Próbował podnieść się na nogi, ale za każdym razem, napastnik zadawał mu ból. Brunet przejechał dłonią po twarzy, ścierając krew z kącików ust. Splunął nią na ziemię i podparł się na łokciach, aby wstać. I wtedy nieznajomy chłopak kopnął go prosto w brzuch. Malik z jękiem zgiął się w pół i w tym samym momencie ktoś uderzył go w nerki. Zayn był silnym chłopakiem, ale tym razem znalazł się na przegranej pozycji. Ciosy, które dostawał, zadawały mu taki ból, że strach przed następnymi po prostu go paraliżował. Leżąc na ziemi miał wobec nich szanse jak ślimak wobec ludzkiej stopy. Potężny kopniak w klatkę piersiową, pozbawił go na chwilę tchu. Christian odepchnął na bok jednego z przeciwników, stając tuż nad Zaynem. Wyciągnął z kieszeni srebrny nóż, nachylając się nad bezbronnym chłopakiem.
      - Ostatnie słowo? – spytał szatyn, po czym roześmiał się prosto w twarz Malika. Rechot ten był tak wkurzający, że brunet o mało nie zwymiotował. Na szczęście na horyzoncie ujrzał znajomą sylwetkę i tylko kiwnął w jej stronę głową.
      - Pozdrowienia od Justina! – krzyknął jak najgłośniej potrafił w tym momencie i przeturlał się na bok. Sekundę później na ziemi wylądował Beadles, a spowodowane to było kopniakiem jaki zasadził mu Bieber.  Zayn zaśmiał się głośno, w końcu podnosząc się na drżących nogach. Ostatnimi siłami przyłożył stopę do szyi Chrisa i zaczął go coraz mocniej do niej dociskać.
      - Daj spokój. Szkoda butów na takiego śmiecia – mruknął Justin, odciągając przyjaciela od Christiana.

      Nadal z mocno bijącym sercem, ruszyła w jego stronę i niemal od razu wtuliła się w obolałą klatkę piersiową Zayna, nie chcąc zadać mu tym gestem zbytniego bólu. Gdy oderwała się od niego chwyciła w dłonie jego twarz i delikatnie musnęła jego ciepłe wargi. Pragnęła pokazać mu, że jest przy nim bez względu na okoliczności. I że zawsze będzie. Za plecami usłyszała głośne chrząknięcie, więc była zmuszona się odwrócić. Jej oczom ukazał się uradowany Justin.
      - Czy ktoś wzywał Doktora Biebera? – spytał chłopak i sekundę później roześmiał się głośno. Zayn pokręcił głową z dezaprobatą i doczłapawszy się do najbliższej ławki, ponownie spojrzał badawczo na przyjaciela.
      - Naprawdę do śmiechu ci w takiej sytuacji? – mruknął niechętnie. – Omal nie zginąłem!
      - Spokojnie, przecież cię uratowałem! – odpowiedział Justin i unosząc ręce w obronnym geście, cicho zachichotał pod nosem. – Nic się przecież nie stało!
      - Nic się nie stało? Czy ty się słyszysz, durniu?
      - Ej! Nie obrażaj mnie! – kolejny wybuch śmiechu szatyna tylko podwoił złość Zayna.
      - Nie przerywaj mi! – krzyknął Malik, na co Justin spuścił wzrok. Nie chciał patrzeć na przyjaciela, wiedząc o co zamierza spytać. – Czy to prawda, Just? Zrobiłeś to?
      Mimo, iż głowę miał skierowaną w dół, Zayn dostrzegł zmianę u Biebera. Uśmiech, który do tej pory na niej gościł, zmienił się w grymas, a oczy zaszkliły się. Szatyn na samą myśl o tych wydarzeniach, poczuł ból w okolicach żeber. Wszystkie wydarzenia z tamtego dnia uderzyły w niego, powoli wbijając swoje sztylety w już doszczętnie pokaleczone serce chłopaka. Przełknął nerwowo ślinę.
      - Jak mogłeś? Co ci strzeliło do tego pustego łba, że posunąłeś się tak daleko? Myślałem, że jakaś krzta człowieka w tobie jest. Widocznie się myliłem.
      - Nie mów mi jak mam żyć, Malik. Sam nie jesteś lepszy. – Justin wsunął ręce do kieszeni spodni, w końcu podnosząc wzrok. – Już nie pamiętasz jak znęcałeś się nad Christianem? Nie pamiętasz jak dosypaliśmy mu narkotyków? Nie oceniaj mnie, bo nic o mnie nie wiesz – wysyczał przez zaciśnięte zęby, a jego brązowe oczy zalśniły morderczym światłem. – Nie jestem bez duszy. Byłem u niej. W każdej sekundzie żałuję, że to zrobiłem. Ale nie cofnę czasu…- przybrał kamienny wyraz twarzy, nie chcąc dać po sobie poznać jak bardzo go to boli. - Kiedy widziałam Cait w takim stanie… coś we mnie pękło. Nie chce już taki być. Ale chyba nie potrafię się zmienić. Zawsze będzie we mnie ta zła strona.
      - Przepraszam… - wyszeptał Zayn, tak cicho, że sam z ledwością zdołał to usłyszeć. Poczuł się głupio. Ale skąd niby miał wiedzieć, że Justin czuje skruchę?
      - Nie przepraszaj mnie. Nie masz pojęcia jak to jest patrzeć na świat moimi oczami. Myślałem, że się przyjaźnimy, ale ty jesteś taki sam jak inny, Malik. Ty też zacząłeś mnie oceniać. Choć jeszcze niedawno sam taki byłeś…
      Brunet z trudem podniósł się z siedzenia i opuszczając dłonie wzdłuż tułowia, rozdziawił usta. Coś zakuło go w serce. Musiał naprawdę strasznie to przeżywać. Poczuł, ze traci przyjaciela. I trudno było mu się z tym zmierzyć.
      - Nikt nie pokocha mnie tak jak Candice ciebie. Nie jestem w stanie się zmienić.
      - Wszystko jest możliwe, Justin. Przejdziemy przez to razem.
      - To tylko mój problem. Nie będę znów psuć wam życia. Dla ciebie i tak jestem bezdusznym dupkiem, nie? – warknął, przypominając sobie wcześniejsze słowa Zayna.
      - Nie to miałem na myśli.
      - To już nie ważne.
      - A może ty po prostu nie chcesz się zmienić, co? Podoba ci się panowanie nad wszystkimi? Lubisz terroryzować innych, co? – wstał i szarpnął nerwowo szatyna za ramię. Chciał nim mocno potrząsnąć, żeby zrozumiał jakie głupoty wygaduje. – Wiesz, skoro to twój problem i nie chcesz mojej pomocy to może idź zaliczyć jakąś panienkę. Ja pasuje.
      Fala złości zalała go szybciej, niż woda kartkę papieru. Dwa szybkie kroki w przód i znalazł się przy Maliku, mocno chwytając go za rękę. W tęczówkach Zayna dostrzegł obojętność. A sam poczuł jak wypełnia go bezradność i smutek. Czy to przyjaźń naprawdę się kończyła?
      - Nie waż się tak mówić, Malik. – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Jesteś gnojkiem, ale jasne zostaw mnie teraz. Idź sobie. Wcale cię nie potrzebuję.
      Zayn spojrzał na niego ze łzami i z bólem w oczach. Nie mógł wydobyć z siebie nawet słowa. Każdy chociaż by najmniejszy odgłos grzązł mu w gardle.
      - W takim razie to koniec, Justin – powiedział, gdy w końcu odzyskał panowanie nad swoim głosem. Choć nadal brzmiał dość nienaturalnie. Odchrząknął, czekając, aż Bieber coś powie. Ale on milczał.
            Może te wszystkie wydarzenia, zamieniły serce Justina w twardy głaz i nic nie mogło go już rozkruszyć? Bieber najwyraźniej został wypruty z chociażby najmniejszych emocji. Albo był tak dobrym aktorem, że nawet nie drgnął, gdy jego przyjaciel go opuścił. Stracił kolejną ważną osobę w swoim życiu, ale nie zamierzał się tym przejmować… 

zapraszam was na rozdzioał pierwszy, na moim nowym blogu. również o Justinie. 

15 komentarzy:

  1. Hahaha "Pozdrowienia od Justina" i " Czy ktoś wzywał Dokotra Biebera?" mnie rozjebało <3 Ej nooo, za smutno się skończył jak ci to opisywałam to myślałam, że oni dadzą se po mordzie a nie od razu koniec przyjaźni :( Świętny i czekam na kolejny ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę (wiem inteligentne), uwielbiam ten rozdział! Malik bijący się o Candice. On ją kocha, na sto procent ją kocha, wiem to. Nie jestem w stanie nic innego napisać, wryło mnie że tak powiem, cudownie napisany rozdział. Jeden z najlepszych!

    OdpowiedzUsuń
  3. To takie smutne :C Już nie będą się przyjaźnić? Obaj zrobili źle... ahh nie wiem ;/ Czekam na kolejnyy xx

    Zapraszam na http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/ :)Pojawił się prolog :)

    OdpowiedzUsuń
  4. najpierw nie lubiłam tu Justina, a teraz już sama nie wiem, co myśleć. bo niby robił złe rzeczy, teraz też się trochę dupkowato zachował, ale jednak widać, że mu przykro i wgle ;x no ale cóż, mam nadzieję, że niedlugo się może jakoś pogodzą i znów będą się przyjaźnić?
    i choć trochę dramatyczne, to jednak jednocześnie słodkie było, że Zayn walczył o swoją dziewczynę <3 i widać, że Zayn się nieco zmienił, bardziej pokazuje swoje uczucia, nie jest już takim olewającym na wszystko kretynem. ale zarówno wcześniej, jak i teraz go uwielbiam ♥
    rozdział jest genialny, z resztą jak wszystko, co napiszesz ♥ już nie mogę się doczekać kolejnego! ♥
    ~Kamila

    OdpowiedzUsuń
  5. to lipa między tą sytuacją miedzy Zayn'em a Justine'em.. mam jednak nadzieję, że jakoś to będzie i się pogodzą. @Darija_S

    OdpowiedzUsuń
  6. "Pozdrowienia od Justina" i " Czy ktoś wzywał Dokotra Biebera?" są genialne hahaha ;d mam nadzieje, że Jus i Malik sie pogodzą.. Justin był chujem i miałam ochote go zabić jak czytałam ten rozdział, w którym ją zgwałcił.. ale widać, że żałuję.. mam nadzieje, że mu się ułoży.. ii że wszystko skończy się happy endem mimo wszystko ... czekam na nowy ! informuj mnie jak możesz xd @seciute

    OdpowiedzUsuń
  7. *________* jak zwykle świetne i nie mogłam sie odczekać tego rozdziału . kiedy next ??

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie, nie możesz tak po prostu tego zepsuć! Błagam - napraw Bibera!!! Niech on się zmieni!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bieber nie może być takim dupkiem :C
    ja chcę happy endu jak w hollywoodzkich filmach :D
    tak wgl świetny rozdział i mam nadzieję, że niedługo kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hello hello hello po raz kolejny prawie się zesikałam bo nie mogąc się oderwać od rozdziału... także jak następnym razem nie zdążę naprawdę wystawię Ci rachunek za pranie spodni :D zajebisty rozdział jak zawsze i wiesz co... prawie umarłam jak bili Malika!!! Naprawdę!!! Świetnie, że Zayn zaczął doceniać miłość Candice :3 kocham to czytać :>

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na 21 rozdział.
    tvd-cast.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. cudowny rozdział.
    mam nadzieję, że Malik i Bieber i pogodzą ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział 22 właśnie pojawił się na tvd-cast.blog.onet.pl
    Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana do Liebster Award. http://nierealne-marzenie.blogspot.com/2012/12/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział nie miał ustalonej daty, więc znowu spamuję ;p
    Zapraszam na obsadę w świątecznym wydaniu!
    tvd-cast.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń