piątek, 28 września 2012

Chapter 7

     Nabrał w płuca świeżego powietrza, a później wypuścił je ustami z cichym świstem. Długo zastanawiał się czy powinien tu przyjść, ale w końcu doszedł do wniosku, że to może wyjść mu na dobre. Musiał w końcu zażegnać ten konflikt i nie robił tego ze względu na swoje uczucia. Po prostu potrzebował pomocy.
      Przez chwilę stał w miejscu, beznamiętnie wpatrując się w białe drzwi, które miały zaprowadzić go do jednej z piwnic w tej kamienicy. Westchnął ciężko i pchnął je, dostrzegając przed sobą kilka schodków. Zszedł po nich i gdy w końcu znalazł się na korytarzu, zaczął się po nim rozglądać. Za nic nie mógł odgadnąć, która  z podziemnych przechowalni jest tą właściwą. Odpowiednie pomieszczenie znalazł dopiero, kiedy do jego uszu dobiegł cichy rytm muzyki. Uśmiechnął się lekko, kierując się w tamtą stronę. Nie był jednak na tyle odważny, aby od razu wejść do środka. Najpierw przyglądał się wszystkiemu przez szparę uchylonych drzwi.
      Zgarbiony blondyn siedział przy stole montażowym, wystukując ręką tylko jemu znany rytm i podśpiewując pod nosem jakiś utwór. Nagle z głośników wydobył się głośny beat, a ciemnooki zaczął szybko nawijać w jego tempie.

 Chcesz o mnie fakty? to dam ci je na tacy.
skoro jesteś ciekawy, co ten rap dla mnie znaczy.
Jestem z normalnego domu
Dziękuję za to Bogu! *

      Justin uśmiechnął się pod nosem, ponownie dostrzegając jak wiele łączy go z Bireckim. Zauważył nawet pewne podobieństwa w ich wyglądzie. Brązowe oczy, zgarbiona sylwetka czy jasne włosy. W tym momencie przestał mieć jakiekolwiek wątpliwości do tego, czy Jake jest jego prawdziwym bratem. Teraz już to wiedział.
      Odchrząknął cicho i pchnął drzwi, wchodząc do środka. Ale Bro był tak pochłonięty muzyką płynącą z głośników, że nawet tego nie zauważył. Kątem oka spoglądał na zapisaną pochyłym pismem kartkę, próbując wchłonąć w siebie napisany przez niego tekst utworu. Wzdrygnął się lekko, dopiero gdy Bieber ulokował swoją zimną dłoń, na ramieniu Jake’a. Blondyn przeniósł czekoladowe spojrzenie na swojego brata i mimo wcześniej zaistniałej sytuacji, ujawnił rządek białych zębów.
      - Dobry jesteś – mruknął szatyn, nie bardzo wiedząc jak powinien zacząć tą rozmowę. Przypomniawszy sobie o tym, jak olał muzykę, której kiedyś poświęcał całe swoje życie, skrzywił się nieco. Obecnie wciąż skupiał się na tym, jak zemścić się na Christianie. I to pochłonęło większość jego wolnego czasu.
      - Chciałem cię przeprosić – wyszeptał Justin tak cicho, że sam ledwo się zrozumiał. Nigdy nie potrafił wyrazić skruchy, co do swojego zachowania, ale teraz naprawdę czuł, że musi to zrobić. Był mu to winien. Bo przecież Birecki nie zrobił nic złego. Chciał tylko zbliżyć się do Biebera, w momencie, kiedy wszyscy go zostawili. Ale szatyn był zbyt dumny i pewny siebie, aby podziękować za to bratu. Łatwiej było mu go nienawidzić, niż pokochać. – I jednocześnie podziękować. Zjawiłeś się, gdy nikogo dla mnie nie było. Powinienem być ci za to wdzięczny, a ja … zachowałem się jak kompletny kretyn. Ale taki już jestem – powiedział na jednym tchu i nabrał w płuca haust powietrza. – Naprawdę mi przykro.
      - Spoko – rzucił Jacob, uśmiechając się niezauważalnie. Ciemnooki momentalnie wytrzeszczył gały, unosząc brwi w pytającym geście. Blondyn wzruszył beztrosko ramionami. – Nie mam ci tego za złe. Na twoim miejscu chyba zachowałbym się tak samo.
      Justin wysunął nieśmiało rękę, a kilka sekund później Bro uścisnął ją mocno, na znak, że między nimi wszystko jest już okej. Szatyn odetchnął z ulgą, czując jak z jego serca spadł ciężki głaz, a zamiast niego zawitał spokój.
      - Skoro już jesteśmy pogodzeni – burknął niepewnie. – Pomożesz mi? – spytał, a chwilę później Birecki skinął głową na krzesło obok, dając Bieberowi znak, ze ma tam usiąść. Justin wykonał polecenie i zaczął pokrótce opowiadać bratu, jak wkurzony Zayn wpadł do ich wspólnego mieszkania, krzycząc, że Beadles podniósł rękę na Candice. A później wyjawił mu swój plan. Z początku Jake przybrał kamienny wyraz twarzy, ale później wyraźnie z łagodniał, uśmiechając się lekko.
      - Jako twój starszy brat powinienem ci tego zabronić, ale… - zaśmiał się, udając, ze nad czymś rozmyśla. – A niech to, wchodzę w to! – krzyknął uradowany, przybijając żółwika z szatynem.

 ~*~

      Wszedł do zatłoczonego pomieszczenia, rozglądając się na boki. Do jego nozdrzy od razu wdarł się silny zapach nikotyny i stężonej wódki. Większość klientów lokalu, stanowiły roznegliżowane dziewczyny, które zapewne schleją się w trupa, a na drugi dzień obudzą się z kompletną pustką w głowie. Kilku mężczyzn bujało się na parkiecie, przeciskając się wśród spoconego tłumu. Jacob mimowolnie pokręcił głową z dezaprobatą. Nie raz sam bawił się na imprezach tego typu i doskonale wiedział jak zazwyczaj się kończą. Duże ilości alkoholu zmieszane z narkotykami, które ktoś podrzucił do drinków, mogły kończyć się tylko jednym. Ogromnym nieszczęściem.
      Przy ladzie siedziało tylko kilka osób, dlatego Jake uśmiechnął się pod nosem, na samą myśl, że nie będzie musiał przepychać się o wolne miejsce. Wśród trójki chłopaków, która właśnie wlewała w siebie kolejne kieliszki wódki, dostrzegł Christiana. Kąciki jego ust mimowolnie uniosły się ku górze. Szybko ruszył w ich stronę i zajął krzesło obok nich. Zamówił szkocką i dyskretnie obserwował Beadlesa, powoli sącząc swój trunek. W końcu, gdy wyczuł odpowiedni moment, dosypał do kolorowego drinka Chrisa biały proszek, który wcześniej załatwił od jednego z kumpli.
      Nagle zauważył jak przyjaciel szatyna dokładnie lustruje jego sylwetkę. Przełknął nerwowo ślinę, bojąc się, że wszystko wyszło na jaw. Skarcił się w myślach, za to, że musiał zrobić to, akurat w takim momencie. Widząc jak nieznajomy idzie w jego stronę, przeklął w myślach. Był na siebie wściekły.
      - Albo jestem tak nawalony, albo stoję przed B.R.O – mruknął ciemnowłosy, drapiąc się po karku. Birecki odetchnął z ulgą. Nie spodziewał się, że tutaj, w Londynie jest kimś znanym. Ale miło było mu z myślą, że ktoś docenia jego muzyką w tym kraju.
      - We własnej osobie – blondyn uśmiechnął się, wyciągając dłoń w stronę nieznajomego. – Birecki.
      - Scott – mechanialnie ścisnął rękę Jacoba i z podniecenia zagryzł dolną wargę. – Mój kumpel jest twoich wielkim fanem! – krzyknął. – Ej Chris, chodź tu! – machnął do przyjaciela, na co on podniósł się na nogi i chwiejąc się na bok doszedł do tej dwójki. Grzecznie przywitał się z raperem i wymienił z nim kilka słów. Znudzony Jake rozglądał się na bok, z nadzieją, że narkotyki zaraz zaczną działać. W innym przypadku nie wytrzymałby dalszego słuchania tego durnia.
      Po upływie kolejnych minut, Christian był zmuszony podeprzeć się o bar. W głowie zaczęło mu się niebezpiecznie kręcić, gałki oczne zaczęły go cholernie  piec i zebrało mu się na wymioty. Zamknął oczy, chcąc aby wszystkie te dolegliwości od niego uciekły, ale kiedy ponownie je otworzył, obraz przed nim nadal był rozmyty i ledwo co wyhaczał pojedyncze kontury. Do jego uszu dobiegał tylko szum. Przed sobą widział kilka niedźwiedzi polarnych i zrobiło mu się zimno, jak gdyby był na Antarktydzie. Nerwowo przełknął ślinę i ostatkami sił doczłapał się do męskiej ubikacji. Od razu padł na kolana, próbując wywołać wymioty, ale wtedy ktoś w jakiejś okropnej masce wyszarpał go z kabiny i rzucił nim o ścianę. Przerażony osunął się po niej na ziemi i zaczął szybko oddychać.
      - Jak ci się podoba w piekle, Christianie? – usłyszał jakby z oddali, choć napastnik stał zaledwie kilka centymetrów od niego. Chciał coś odpowiedzieć, ale z jego ust wydobywał się tylko pijacki bełkot. Zimne krople potu zaczęły spływać po jego czole, powoli mocząc koszulkę. Obraz nadal wirował, a na ciele pojawiły się ciarki. Zrobiło mu się sucho w gardle i nie był w stanie przełknąć śliny. – Taki jesteś kozak? – warknął ten w masce i w tym samym momencie w pomieszczeniu rozległ się dziwny hałas. Przestraszony Chris przeniósł wzrok na drzwi. Krzyk zamarł mu w gardle, gdy z konturów wyostrzyła mu się postać z piłą mechaniczną. Cholera, czy jego koszmary naprawdę dzieją się na jawie? Potrząsną głową, ale dwa wstrętne stwory nadal stały przed nim, śmiejąc się mu szyderczo w twarz.
      - To tak na dobry początek – mruknął jeden z nich i kopnął leżącego Chrisa w brzuch, który momentalnie z jękiem zgiął się w pół. – Nigdy więcej nie tkniesz, dziewczyny, rozumiesz? – wysyczał przez zaciśnięte zęby i zadał Beadlesowi kolejny cios. – Nie mojej – dodał tak cicho, że nikt nie był w stanie tego usłyszeć. Potem nie mógł się już powstrzymać. Za każdym razem uderzał coraz mocniej i coraz bardziej mu się to podobało. Christian zaczął pluć krwią na ziemię, dlatego Justin postanowił odciągnąć od niego Zayna.
      - Wystarczy – krzyknął, spoglądając na przyjaciela. W jego brązowych tęczówkach dostrzegł dziwne, mordercze światło. Malik wpadł jakby w letarg i trudno było go z tego wyciągnąć. – Dostał nauczkę, skończ! – warknął, zdając sobie sprawę, ze brunet nie odpuści tak szybko. Ściągnął z twarzy maskę i nabrał w płuca powietrza, po czym przycisnął Mulata do jednej ze ścian, chcąc, aby nieco ochłonął. Zayn będąc przekonanym, że Beadles już dawno stracił przytomność, również pozbył się nakrycia twarzy i naciągając rękawy bluzy na ręce z całej siły uderzył w lustro, które roztrzaskało się na miliony małych kawałeczków wokół nieruszającego się Chrisa.
      Ale Christian nadal czuwał. Oczy miał lekko przymknięte i przez mgłę dostrzegł twarze obu napastników. Był jednak zbyt słaby, aby zacząć krzyczeć. Powoli cały ból odchodził, a po kilku sekundach wreszcie poczuł błogi spokój. Nastała ciemność.

~*~

      Śmiał się tak głośno, że prawie zapomniał o oddychaniu. Po paru minutach wyczerpującego rechotu, opanował się i podparł się ręką o Bentleya, należącego do Jake’a. Spojrzał na Justina, który przyglądał się mu ze zmarszczonymi brwiami. W końcu i on wybuchł niepohamowanym śmiechem, przypominając sobie strach w oczach Beadlesa. Wreszcie dopięli swego i mieli cichą nadzieję, że w najbliższym czasie nie będą musieli stawiać czoła temu kretynowi. W oddali dostrzegli sylwetkę Bireckiego, który właśnie opuszczał klub. Od razu uśmiechnął się do nich szeroko i w mgnieniu oka znalazł się przy swoim samochodzie. Bieber otworzył przednie drzwiczki auta i kiwnął głową, na znak, że Malik może wsiąść do tyłu.
      - Mam coś do załatwienia. Spotkamy się w domu – mruknął Malik, spuszczając wzrok na swoje buty i nie czekając na odpowiedź, ruszył przed siebie.
      Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego jego nogi przywiodły go, aż tutaj. A może to jego serce wyrywało się do przodu, chcąc znaleźć się przy osobie, która już dawno stanowiła w jego życiu ważną rolę. Szkoda tylko, że nie dostrzegł tego wcześniej.


* B.R.O - czysta, brudna prawda
nie wypowiadam się na temat tego rozdziału, bo na prawdę jest okropny. 
przepraszam...

14 komentarzy:

  1. rozdział świetny, tylko ubolewam nad tym, że taki krótki :c tak czy inaczej, ciekawa jestem następnego! strasznie lubię to opowiadanie.
    - Dagg.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że ściągnięcie masek przez Zayn'a i Justina nie było błędem przez, który mogą mieć potem kłopot. Rodział jest fajny, więc nie mów, że nie :) DariaS.

    OdpowiedzUsuń
  3. CO TY DZIEWCZYNO PIERDOLISZ, ŻE TO OKROPNY ROZDZIAŁ, SKORO ON JEST TAKI ZAJEBISTY?! *___*
    ok, a więc od początku.
    jaram się, że Justin w końcu pogodził się z bratem *.* w końcu zmądrzał!
    fajnie też, że Chris dostał nauczkę, ale jednocześnie niepokoi mnie, że ściągnęli te maski. coś czuję, że potem mogą mieć niezły przypał XD ale co tam, dadzą sobie przecież radę, nie? ;p
    a nad końcówką to się normalnie rozpływam *.* to chyba jasne, że była tam mowa o Candice, czym jeszcze bardziej mnie nakręciłaś, bo coś czuję, że w następnym rozdziale znowu może pojawić się więcej scen z nią i Malikiem w roli głównej, mam rację? ;> i normalnie zrobiłam takie jedno wielkie 'awww', gdy tam wcześniej dodał to 'nie mojej' ♥ niby takie dwa niepozorne słowa, a jak wiele znaczą <3 to urocze, że tak ją broni i się w pewien sposób tak o nią troszczy i stara się zadbać o jej bezpieczeństwo ♥ cieszę się, że Malik w końcu zrozumiał, co do niej czuje ♥
    a więc tak na podsumowanie, to ten rozdział jest wspaniały i normalnie umieram z niecierpliwości, co do następnej notki *.* jesteś genialna ♥
    ~Kamila

    OdpowiedzUsuń
  4. jak to beznadziejny rozdział? kpisz sobie ze mnie, kobieto? chyba bym Ci przypierdoliła jakbyś była obok. genialny rozdział, tylko żeby ten jebany Christian nie pamiętał, że to Zayn i Justin. I żeby Malik już pokazał Candice, że ją kocha. Awww ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Troche... Brutalny. Ciesze sie jednak że Malik zrozumiał, że kocha Candice...

    OdpowiedzUsuń
  6. To ma być beznadziejny rozdział??? chyba żartujesz ;D
    Śliwietne jak zawsze!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy rozdział na tvd-cast.blog.onet.pl
    Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  8. Przestań gadać, że nie umiesz pisać i że rozdziały są dziadowe bo Cię znajde i nakopie Ci do tyłka ! Jest świętny i mam nadzięje, że poszedł do Candice a nie do panny w ciąży :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na 16 rozdział na tvd-cast.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. opowieść o sławnym przez wszystkie dziewczyny draniu zayn'ie i jego współlokatorze Niall'u, który test jego kompletnym przeciwieństwem,Miły i uroczy blondasek ,który nie ma łatwo.Z opresji ratuje go chłopak o imieniu Justin i tak oto zaczyna się ich przygoda ,ale jak się potoczy przeczytajcie sami .

    OdpowiedzUsuń
  11. [Blog dodany do Katalogu, pojawi się w Aktualizacji 026]

    Tajemniczy Ogród

    OdpowiedzUsuń
  12. eee czemu ja nic nie wiem o tym rozdziale? -.- mniejsza z tym. rozdział wcale nie był zły! jak dla mnie to nie odstawał jakością od poprzednich części, a one były serio dobre ^^ noo to Justinek ma genialnego braciszka, nie ma co xd ładnie, że tak rodzeństwo sobie pomaga, ale to było raczej na zasadzie 'nie mam sie do kogo zwrócić o pomoc, więc pójdę do brata'. hm coś ostatnio mało Malika jest ^^ co mi sie bardzo podoba! no nic, to czekam na kolejny, mam nadzieję, ze dostanę jakąś informację na gg o nim :]

    http://lost-in-echo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Może cie to nie zaciekawi ale jesteś wspaniała i jestem twoją stałą czytelniczką ! najlepsza pisarka opowiadań jaką widziałam !! .

    OdpowiedzUsuń