Leżała wygodnie z głową na jego kolanach, a on bawił się kosmykami jej włosów. W tej chwili bezbronna i wymagająca troski, do tego stopnia, że Justin bez problemu mógłby zrobić z nią co tylko zechce. Ale najzwyczajniej w świecie nie miał na to nawet najmniejszej ochoty. Wolał sączyć kolejną szklankę wódki, starając się schlać do tego stopnia, aby zapomnień, nie czuć i nie pamiętać. Pił, bo było mu z tym dobrze. Raz za razem wlewał w siebie następne kieliszki trunku, próbując jak najszybciej wymazać z pamięci swoją matkę. Pragnął pozbyć się tego kawałka mięsa, które pulsowało mu pod kościami żeber i warstwą skóry i mięśni, za każdym razem gdy o niej pomyślał. Chciał stać się tak zgorzkniały jak whisky, którą właśnie wypił, powodując jednocześnie, że zakręciło mu się w głowie. Wiatr zaczął mierzwić mu włosy i w tym samym momencie Bieber poczuł, że gdyby podniósł się teraz z miejsca, pewnie z hukiem runąłby na ziemię. Kątem oka spojrzał na swojego przyjaciela i wydawało się, że Malik był zainteresowany tylko papierosem, który właśnie obracał w dłoniach. W końcu wsadził go między wargi i odpalił, a chwilę później siwy dym omiótł jego twarz. Przymknął oczy, rozkoszując się smakiem tytoniu w bibułce, a później znów wypuścił zza obnażonych zębów kłębek nikotynowego dymu.
Brunet tępo wpatrywał się w obraz rozciągający się przed nim i wtedy dostrzegł wśród tłumu dziewczyn, tą jedną. Candice. Wyzywająco ubraną i z kusząco rozmazaną, czerwoną szminką. Delikatnie kołysała biodrami pod rytm piosenki i popijała resztki wódki z butelki. Wykorzystywał każdą najmniejszą sekundę, aby na nią patrzeć. Co się z nim działo? Dlaczego zaczęła go tak hipnotyzować? Zayn czasem zaczął przyłapywać się na tym, że pragnie odkryć jej tajemnice, poznać wszystkie sekrety i po prostu być blisko niej. Tańczący ludzie zaczęli mu przeszkadzać, zasłaniając jej zgrabną sylwetkę. Rozpaczliwe zaczął szukać jej blond włosów. Kiedy zauważył Stewart przy barku, bez zastanowienia ruszył w jej stronę i od razu chwycił za jej nadgarstek, odwracając ją w swoją stronę tak, że dzieliły ich tylko centymetry.
- Cześć mała – szepnął uwodzicielsko, wprost do jej ucha, muskając jej odkrytą szyję swoim ciepłym oddechem. – Tęskniłem, wiesz? – wtulił się w nią mocno i już więcej nic nie mówił. Blondynka momentalnie posztywniała pod wpływem jego dotyku i szybko oderwała się od niego.
- Oh, jaki ty słodki, Zaynnie! – zająkałą się, gdy spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. Pierwszy raz ktoś tak zdrobnił jego imię, ale w jej ustach brzmiało to tak naturalnie, że mógłby słuchać tego godzinami. – Jak pieprzyłeś się z moją koleżanką to też za mną tęskniłeś? – nie wytrzymała, zaczęła krzyczeć, pragnąc jednocześnie wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje. Czuła jak jej czekoladowe tęczówki zachodzą mgłą. Przez niego byłą taka malutka i krucha jak pęk kwitnącej róży. Nadal milcząc, chwycił jej dłoń, wplatając swoje palce w jej.
- Powiedziała ci? – spytał obojętnie, na co ona pokiwała głową, zagryzając lekko wargę, w obawie, że zaraz się rozpłacze. Nie chciała pokazać mu jak słaba jest. – To było dawno, Candice. I nic nie znaczyło.
- Ale jednak zostaniesz ojcem, gratuluję! – wrzasnęła, a wszyscy, którzy znajdowali się w pomieszczeniu oderwali się od wcześniej wykonywanych czynności i zwrócili swój wzrok ku tej dwójce. Zayn zauważył wśród tłumu Nialla, który ze strachem w oczach kręcił głową, próbując wmówić sobie, że to nie prawda. Był tam też Justin. Ledwo trzymał się na nogach i gdyby nie ściana, o którą się podpierał pewnie nie miałby siły stać.
- Ciszej! – krzyknął. Nie miał ochoty, aby ktokolwiek dowiedział się o tej niefortunnej wpadce. Nie chciał być na językach tylu osób. Był zbyt popularny, aby zaczęto o nim plotkować. – To nie mój bachor, nie chcę go.
- Nie masz serca, Malik! – jęknęła, odwracając się na pięcie. Chciała odejść, ale skutecznie zatrzymał ją, ponownie przyciągając do siebie. Złapał za jej nadgarstki, właściwie miażdżąc jej kruche kości.
- Nie mam serca, a mimo to, jesteś we mnie szaleńczo zakochana – prychnął. W pierwszym momencie myślała, że się przesłyszała, ale tak nie było. Otworzyła szerzej oczy z wrażenia i pewnym siebie wzorkiem spojrzała na jego twarz. – Myślisz, że jestem na tyle głupi? Ja to wiem, Candice. Ale jest jeden problem. Ja i ty, to się nigdy nie wydarzy, wiesz? – zaśmiał się szyderczo prosto w jej blond włosy i wypuścił ją z uścisku. Nie miał pojęcia co robi. Nie kontrolował się, co pewnie spowodowane było zbyt dużą ilością alkoholu, jaką wypił. Tak bardzo nie chciał widzieć jak płacze, a przecież sam do tego doprowadził.
Stewart przestała nad sobą panować. Łzy zaczęły spływać po jej delikatnej twarzy, zmywając jej idealny makijaż, nad którym siedziała kilkanaście minut. Nie mogła na niego patrzeć. Miał rację, kochała go. Ale dłużej nie chciała wierzyć w coś, co rzeczywiście nie ma przyszłości. Pragnęła wyzbyć się tej chorej miłości do niego, dlatego odwróciła się do niego plecami, chwyciła w rękę butelkę wódki, a w tłumie odnalazła Christiana. I odeszła.
Nie mógł patrzeć jak odchodzi z innym. To go niszczyło. Widząc ich razem poczuł ból w klatce piersiowej. Miał szczerą ochotę zrobić krzywdę Christianowi, za to, że mu ją odebrał. Ale w sumie sam na to pozwolił. Zachował się jak największy na świecie skurwiel i po prostu cholernie ją zranił. Bez zastanowienia ruszył za nimi i, gdy znalazł się kilka centymetrów od nich, pewnie chwycił Candice za ramię. Spojrzała na niego z pogardą, a w kącikach jej oczu zaczęła zbierać się kolejna porcja słonej cieczy.
- Teraz będziesz zabawiać się z tym frajerem? – fuknął, wskazując brodą na szatyna, który właśnie wsiadał do swojego zastępczego auta. – W czym on jest lepszy ode mnie? No powiedz, w czym? – warknął, ze złości mocniej ściskając dziewczynę.
- To boli, Zayn – powiedziała, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. – Puść mnie! – krzyknęła jak najgłośniej potrafiła i zaczęła się szarpać.
- Dobrze ci chociaż z nim? – wypuścił powoli powietrze z ust i poluzował nieco uścisk.
- Cholernie!
- Dobra, w takim razie, idź droga wolna – powiedział, gestem ręki wskazując na samochód Beadlesa. – Ale nie wracaj do mnie, kochanie. Nie potrzebuję cię – kontynuował, sam nie wierząc w to co mówi. – Miłego pierdolenia! – wrzasnął, uśmiechając się szyderczo. Uderzyła go bez zastanowienia z otwartej dłoni, a potem nie mogła uwierzyć, że to zrobiła. Ale to był mocny policzek, wymierzony z całą siłą jaką w sobie zebrała. Głowa Zayna, aż odskoczyła na bok. Ręką ją zabolała, ale była z siebie dumna. Stała, próbując uspokoić oddech i przyglądała się mu. Przejechał dłonią po obolałym miejscu, a później roześmiał się głośno. Zrobiło jej się niedobrze, kiedy tak na niego patrzyła. Machnął ręką, widząc jak odchodzi i odjeżdża z Christianem. Gdy po nich został tylko unoszący się dym, z całej siły kopnął w śmietnik, który pod wpływem jego siły wywrócił się. Usiadł na zimnym asfalcie, chowając głowę między kolanami. Nagle poczuł zimne krople deszczu, spadające na jego kark. Zaczynało padać.
Spał z telefonem przy głowie, na wypadek gdyby Candice do niego zadzwoniła. Ale jego komórka wciąż milczała. W końcu sam postanowił odezwać się do dziewczyny. Bo przecież to on nawalił. Chciał ją przeprosić, choć nie bardzo wiedział jak, ponieważ nigdy tego nie robił. Ale tym razem czuł, że jeśli tego nie zrobi to po prostu ją straci. A tego by nie przeżył.
Wykręcił numer blondynki i wcisnął zieloną słuchawkę, uśmiechając się na samą myśli, o usłyszeniu jej głosu. Jeden sygnał, drugi, cisza. Wkurzony cisnął telefonem przed siebie, a ten ponownie roztrzaskał się na kawałki. Złapał się za głowę, oddychając ciężko. Kątem oka spostrzegł jak Niall przygląda mu się z kuchni. Uśmiechnął się do niego, ale wyszedł z tego tylko grymas.
- Wiem, że powinienem cię wspierać, Zayn. I robię to, ale… naprawdę ją skrzywdziłeś – mruknął blondyn, opierając się o jedną ze ścian.
- Myślisz, że tego nie wiem? – warknął Mulat i nagle zerwał się z kanapy, na której spał dzisiejszej nocy. Zgarnął z podłogi jeansy i wsunął je na czarne bokserki. Horan przyglądał mu się z uwagą, aby sekundę później odezwać się ponownie:
- Gdybym był na jej miejscu to nie chciałbym cię widzieć po tym wszystkim.
- A jednak na mnie patrzysz! – odpowiedział Malik, wyszczerzając zęby w uśmiechu i założył na siebie bluzkę, wyjmując spod niej wisiorek.
- Co teraz będzie, Zayn? Co z dzieckiem? – spytał niebieskooki z wymalowaną na twarzy troską. Cholernie martwił się o swojego przyjaciela. Bał się, że przez to wszystko jeszcze bardziej się stoczy. Malik i tak strasznie zmienił się od czasu, gdy się poznali. Nie był już tym zawsze wesołym chłopakiem, który postrzegał świat w kolorowych barwach. Przytłoczyła go szara rzeczywistość i w obronie przed złym światem, nałożył na siebie maskę drania. Szkoda, że nie wiedział wtedy, że zamiast udawać pozbawionego uczuć dupka, w końcu się nim stanie.
- Nie wiem, Niall. Najpierw muszę ratować to co mogę. Muszę ją odzyskać, rozumiesz? – spojrzał na przyjaciela, a w jego niebieskich tęczówkach, dało dostrzec się małą iskierkę nadziei, która pozwalała brunetowi wierzyć, że może być lepiej. Nie odzywając się więcej, wsunął nogi w białe Nike i wkładając dłonie w kieszenie bluzy, wyszedł z mieszkania.
Szedł przed siebie, chcąc jak najszybciej znaleźć się przed domem Stewart. Zamyślony, potykał się o własne nogi, co chwilę przeklinając nierówny chodnik. Obojętnie mijał pojedyncze osoby. W głowie próbował ustalić co powinien powiedzieć dziewczynie, ale tam panowała pustka, zupełnie tak jakby ktoś specjalnie wymazał z jego pamięci jakieś sensowne słowa. Przecież nie mógł stanąć tak po prostu w jej drzwiach, rzucając zwykłe ‘przepraszam’. ‘Jest mi tak cholernie, przykro’ – też nie odniosłoby sukcesu. W końcu zza wysokich koron drzew, zaczął wyłaniać się kremowy domek z brązowym dachem, w którym mieszkała Candice. Wtedy Zayn zrozumiał, że będzie musiał improwizować. Przełknął nerwowo ślinę i ruszył kamienną ścieżką, sekundę potem znajdując się pod drewnianymi drzwiami. Zapukał w nie mocno. Zniecierpliwiony zaczął tupać nogą w miejscu, aż wreszcie usłyszał cichy stukot i kilka sekund później w progu drzwi stanęła Candice. Odetchnął z ulgą, widząc, że jest cała i zdrowa. Chciała zatrzasnąć drzwi, ale nie było dane jej tego zrobić, ponieważ Malik zaparł się ręką, przechylając uroczo głowę.
- Daj mi to wyjaśnić – mruknął, spoglądając na nią, spod długich rzęs, które rzucały cień na policzki chłopaka. W jej sercu na nowo zagościło dziwne uczucie i nie mogła mu się oprzeć. Mimowolnie odsunęła się nieco, robiąc mu miejsce, aby swobodnie mógł wejść do środka. Powoli szedł za nią i zatrzymał się dopiero, kiedy oparła się o oparcie skórzanej kanapy. Spojrzała na niego wyczekująco, dając mu do zrozumienia, że powinien zacząć mówić. Ale on najpierw dokładnie zlustrował ją wzrokiem.
- Potargane włosy? Za duża bluza? Co to ma być? – spytał, z wolna łapiąc Candice za nadgarstek. Nie odpowiedziała. Strząsnęła tylko jego rękę i sięgnęła do kieszeni po fajkę, i podpaliła ją szybko, łapiąc bucha. Znów się przybliżył, drażniąc jej twarz oddechem. Podniósł kciukiem jej podbródek do góry, zmuszając ją tym samym, aby na niego spojrzała. – Ty nie palisz… - mruknął, wyrywając papierosa z dłoni blondynki i zaciągnął się nim, po czym rzucił go na ziemię i lekko przydeptał.
- Co ty wyprawiasz? – wykrztusiła, nie spuszczając wzroku z twarzy Zayna, którą zdobił lekki zarost.
- Patrzę na ciebie, spoglądam w oczy, które mówią mi wszystko. Słucham bicia twojego serca, które szepcze, że cholernie je zraniłem. I przepraszam za to – zrobiła krok w tył, chcąc znaleźć się od niego jak najdalej i jednocześnie, pragnąc, aby ją pocałował. – Nie chciałem, żeby tak wyszło. Byłem pijany. Nie myślę tak naprawdę.
- Nie musisz się tłumaczyć – szepnęła niemrawo. – Miałeś rację. Jestem zaślepiona miłością do ciebie, chociaż nigdy nie będziemy razem.
- Cholera! – warknął. – Nie to miałem na myśli. Nie przekreślam nas, Candice – powiedział cicho, wyciągając ręce w jej stronę, jakby wiedział, że za chwilę wpadnie mu w ramiona. Schowała głowę w zagłębienie jego szyi, na nowo zaciągając się perfumami chłopaka. – Ja… Ja po prostu nigdy się nie wiązałem, wiesz? Nie wiem jak to jest być z kimś. Spędzać z tą osobą każdą chwilę. Nie potrafię się zmienić.
Blondynka podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się szeroko. Mówił szczerze, widać było to w jego błyszczących, brązowych oczach. Westchnęła cichutko, mocniej wtulając się w jego klatkę piersiową, wsłuchując się w rytmiczne bicie serca bruneta.
- Wybaczysz mi? – I wtedy spojrzał na nią z taką czułością, że usłyszała chóry anielskie. Kolana się pod nią ugięły i gdyby nie fakt, że Zayn objął ją w tali pewnie przewróciłaby się. Przycisnął ją do siebie mocniej, a ona syknęła z bólu. Cholera, jak mogła zapomnieć o stłuczeniach. Zmarszczył czoło, przyglądając się jej dokładnie. – Wszystko w porządku? – pokiwała energicznie głową, starając się zamaskować fakt, że kłamie. Nie uwierzył. – Ściągnij bluzę – poprosił.
- Nie będę się przed tobą rozbierać – mruknęła posępnie, próbując przekonać samą siebie, że to wystarczający argument, aby nie musiała pozbywać się tkaniny.
- Nie raz widziałem cię nago – stwierdził i sam zrzucił z niej materiał. Mechanicznie zasłoniła rękoma biustonosz i przygryzła dolną wargę. Malik otworzył szerzej oczy, delikatnie przejeżdżając dłonią po stłuczonym biodrze dziewczyny, docierając do posiniaczonego ramienia. – Ten skurwiel ci to zrobił? – fuknął, czując narastającą wściekłość. Od początku wiedział, że ich wypad nie wróżył nic dobrego, ale nie mógł nic na to poradzić. Przecież wtedy go nie słuchała. Gdyby nie był tak głupi, żeby rozpocząć tą niepotrzebną kłótnie, Candice nic by się nie stało. – ZABIJĘ GO! – ryknął, kiedy nie usłyszał odpowiedzi. Wkurzony wyszedł bez słowa. Czuł, że gdyby spotkał Christiana pod drodze, zrobiłby mu krzywdę, a to nie skończyłoby się dobrze. Nie mógł mu tego odpuścić. Musiał po prostu wziąć sprawy we własne ręce.
Booooże! Kocham Cię, kocham, kocham! Kocham ten rozdział. Jejku, Zayn w głębi serca naprawdę jest taki czuły i szczery. Mam nadzieję, że przez tego dupka Christiana Malik nie będzie miał żadnych kłopotów. Czekam na następny x
OdpowiedzUsuńNie no ja chcę następny nie możesz mi tego robic nie wytrzymam!!!
OdpowiedzUsuńKocham to że Zayn jest taki zły a naprawdę jest odwrotnie.Kocham to że Niall jest taki opiekuńczy i mu pomaga.Kocham tego bloga♥
Jezusie jak ja kocham Twojego bloga *-* Zayn w związku z Candice? To może być ciekawe doświadczenie ;p DariaS.
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham! Błagam nie kończ nigdy tego *____* Twoje opowiadanie wywołuje u mnie takie uczucia jak żadne inne!
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham! Błagam nie kończ nigdy tego *____* Twoje opowiadanie wywołuje u mnie takie uczucia jak żadne inne!
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga a ten rozdział był najlepszy, że wszystkich <3 Aaaa *_* Czekam na następny ^__^
OdpowiedzUsuńMATKO ŚWIĘTA, WIESZ, JAK JA UWIELBIAM TEN ROZDZIAŁ?! *________*
OdpowiedzUsuńnormalnie, aż nie wiem, co powiedzieć. przy pierwszej części rozdziału to byłam wściekła na Malika, że tak ją potraktował. normalnie miałam ochotę mu nogi z dupy powyrywać, za to, co jej powiedział. ale na szczęście przy drugiej części ta złość mi już minęła ;) i strasznie się cieszę, że ruszył swój zacny tyłek, poszedł do niej i ją przeprosił ;) i na serio niech chociaż spróbują być ze sobą, bo przecież oni tak bardzo do siebie pasują, no! Malik, kurwa, co z tego, że nie umiesz się wiązać! nauczysz się! XD
jestem teraz ciekawa co Zayn zrobi lub nie zrobi z Christianem ;p ugh, jak szkoda, że to na razie koniec tego rozdziału ;x już nie mogę się doczekać następnego! ♥
~Kamila
A jednak ją kocha... Powinien jej to powiedzieć. I... Kurde ja naprawde mam nadzieje że to nie jego dziecko...
OdpowiedzUsuńCUDOO *_________* ! zapraszam do mnie: http://imaginy-tylko-1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńtaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak, w koncu wątek ze Stewart i Zaynem! dlugo na to czekalam, gdyz jest to moj ulubiony :) boze no, kocham takiego zlego Zayna. niesamowicie, jest to moj ulubiony typ Malika i to o nim najbardziej lubie czytac. trafilas w me gusta :D i dobrzeee. teraz tylko ciekawe co Malik zrobi temu frajerowi...
OdpowiedzUsuńJezu *_* Dawaj następny! Tyle się tu dzieje, że AAAA ! :O Kocham ten blog, i mam nadzieje, że DODASZ SZYBKO, bo nie wytrzymuje już! <3
OdpowiedzUsuńWeż ,dawaj szybciej bedzie gruba akcja :D Nie pozwól Chris;owi na wygraną ;) Kurde za bardzo ise wczułam,to jest boskie <3
OdpowiedzUsuńCUDO, CUDO, CUDO, CUDO, GENIALNY BLOG, GENIALNE OPOWIADANIE, ZAKOCHAŁAM SIĘ PO PROSTU, TYLKO AKCJI, DAWAJ SZYBKO KOLEJNY ROZDZIAŁ BO NORMALNIE ZGON, ZIĄ! wbijaj też do mnie w wolnej chwili, bromance o 1D. http://i-will-be-ur-man.blogspot.com/ proszę, zaobserwuj i skomentuj, ox?
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, ubóstwiam, ale przecież ty to już wiesz :D
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam tak wspaniałego bloga *.*
KOCHAM CIE , WIESZ ? Zarąbisty pomysł na opowiadanie które już od pierwszego akapitu mi sie spodobało :333
OdpowiedzUsuńWspanialy blog, wspanialy rozdzial, wspaniala ty :** KOCHAM KOCHAM KOCHAM TO! <3
OdpowiedzUsuń