sobota, 15 września 2012

Chapter 5

      Z nudów zaczął wystukiwać nogą rytm piosenki, którą niedawno usłyszał w radiu. Siedział w tej obskurnej celi dobrą godzinę i naprawdę nie miał ochoty dłużej wymieniać spojrzeń z grubym policjantem po drugiej stornie krat, który znów pożerał pączki. Sam aromat tych słodkości sprawił, że Zayn poczuł jak wściekle jest głodny. Ale przecież nie mógł poprosić tego gbura o coś do jedzenia, bo wyszedłby na idiotę. Podniósł się na równe nogi, stanął przy kratkach i odchrząknął cicho, chcąc zwrócić na siebie uwagę policjanta. Mężczyzna oderwał się od połykania pączków i spojrzał leniwie na bruneta, unosząc brwi w pytającym geście.
      - Długo będą trzymać tam mojego kumpla? – spytał, rozglądając się na boki, a jego wzrok zatrzymał się na kluczach przyczepionych do paska blondyna. – Bardzo mi się nudzi – mruknął, teatralnie ziewając. – Jestem cholernie głodny… - zaczął powoli wymieniać, w głowie układając plan idealny. – Do tego brakuje mi kobiety, wie pan jak to jest wytrzymać kilka dni bez seksu? Katorga! – krzyknął, jednak kiedy mundurowy nawet nie drgnął, Zayn zrozumiał, że musi wymyśleć coś innego. – Mogę chociaż zadzwonić? – jęknął przeciągle. – Mój młodszy brat jest sam w domu, pewnie się martwi – wymyślił na poczekaniu, a sekundę później uśmiechnął się cwaniacko, widząc jak ten dryblas wstaje z miejsca i otwiera mu celę. Powoli opuścił pomieszczenie, w którym wcześniej się znajdował i rozejrzał się dookoła. Na ekranie policyjnego komputera, dostrzegł zdjęcie Angeliny Jolie, ustawione jako tapetę. I w tym samym momencie nad jego głową pojawiła się żaróweczka.
      - Hej! – krzyknął! – Czy to czasem… nie, nie… pewnie się mylę – kontynuował, wywracając oczami, a później walnął się dłonią w czoło. – Chociaż… cholerna! Angelina Jolie tu idzie! – klasnął w dłonie, wskazując jakiś kierunek na chybił trafił. Policjant okazał się tak głupi, za jakiego miał go Zayn i momentalnie spojrzał w tamtą stronę. Jednak jego nadzieja na spotkanie ulubionej aktorki została doszczętnie unicestwiona. Nim jednak zdążył zareagować, Malik uderzył go pięścią w twarz, a potem dobił jakimś przypadkowym przedmiotem. Dumny z siebie, uśmiechnął się kpiąco i ruszył przed siebie, licząc na to, że zaraz się stąd wydostanie, lecz na jego drodze pojawiło się dwóch kolejnych mundurowych, którzy właśnie szarpali się z jego kolegą. Kiedy dostrzegli bruneta, zmrużyli mroźnie oczy, na co on wzruszył niewinnie ramionami. Jakby ten cały bałagan nie był jego winą.
      Jeden z policjantów, ten znacznie wyższy, o jasnej karnacji i rudych włosach, chwycił Mulata za ramię i z powrotem wepchnął go do celi. Zayn oczywiście próbował protestować, ale zaraz obok niego znalazł się Justin. Zrezygnowany westchnął i opadł na ławkę.

      Kolejne godziny przesiedziane w tej małej klitce, dłużyły się niemiłosiernie i o mały włos nie przyprawiły ich o klaustrofobię. Nie mieli zielonego pojęcia czy policjanci przetrzymywali ich tutaj tak długo, ponieważ chcieli dać im jakąś nauczkę, czy po prostu to wszystko zawsze tak wyglądało. Nadzieja, że ktoś ich stąd wyciągnie już dawno ulotniła się wraz z zniknięciem jednego mundurowego. Więźniów pilnował akurat ten dryblas, który zdecydowanie nie przypadł sobie do gustu z Zaynem. Oboje co chwila wymieniali się morderczymi spojrzeniami, robiąc przy tym najgroźniejsze miny jakie potrafili, a Justin tylko chicho się z tego śmiał.
      Niespodziewanie w pomieszczeniu pojawił się wcześniej pobity przez Malika policjant z jakimś młodym chłopakiem u boku. Gruby glina szepnął coś na ucho swojemu partnerowi, a blondyn stojący obok niego uśmiechnął się promiennie w stronę Justina, puszczając mu przy tym oczko. Bieber przez chwilę miał wrażenie, że jego wzrok szwankuję, a to co widzi nie jest prawdą. Ale później był już pewny, że to jego przyszywany brat. O ile miał prawo go tak nazywać. Mimo, iż dotychczas widział go zaledwie dwa razy, wszędzie rozpoznałby tą czerwoną czapkę z niewielką literką B na środku.
      - Panowie przedstawiam wam właściciela zniszczonego przez was samochodu – usłyszeli gruby ton głosu, który mógł należeć tylko do poszkodowanego grubasa. Justin momentalnie zmarszczył czoło, zastanawiając się jak do tego doszło. Przecież niemożliwe było to, że Jake posiadał to auto. Bieber był pewny, że ten wóz należał do Christiana i nie mógł się mylić, ponieważ nie raz przesiadywał w nim godziny. – Jesteście wolni – dodał policjant, wypuszczając ich z celi i szybko odskoczył na bok, w obawie przed kolejnym atakiem ze strony Malika.
      Ucieszony Zayn tanecznym krokiem ruszył przed siebie, klepiąc Bireckiego w ramię, jakby chciał tym gestem w jakiś sposób mu podziękować. Blondyn tylko skinął głową, spoglądając na swojego brata, który wciąż nad czymś rozmyślał, o czym świadczyły jego zmarszczone brwi. Cała sprawa, która męczyła Justina od czasu, gdy na komisariacie ujrzał Bireckiego, wyjaśniła się w momencie, gdy policjant oddał blondynowi jakiś świstek. Chłopak ze zdjęcia na nim do złudzenia przypominał Jake’a . A to mogło świadczyć tylko o jednym. Jego brat podrobił papiery, tylko po to, aby wyciągnąć Justina z więzienia. Ale dlaczego to zrobił? Przecież nie byli sobie w ogóle bliscy… 
     
      Do samochodu Jake’a, wsiadł dopiero, gdy zrozumiał, że jeśli tego nie zrobi, to Malik nie przestanie nalegać i dalej będzie wymieniać korzystne strony tej przejażdżki. Mimo, iż Justin od początku był przeciwny temu, aby mieć jakikolwiek kontakt z jego niby bratem, po kilku chwilach był już cholernie zmęczony nawijaniem Malika, dlatego zajął przednie siedzenie czarnego Bentleya. Zayn wgramolił się na tylni fotel, a Birecki usiadł za kierownicą, przekręcając kluczyki w stacyjce. Sekundę później samochód wydał z siebie charakterystyczny jazgot i wypruł do przodu, powoli przemierzając kolejne kilometry. Chcąc zamaskować panującą między nimi ciszę, Justin włączył radio, przysłuchując się wydobywającej z niego muzyce. Skądś znał tą chrypkę. Nie był tylko pewny, gdzie i kiedy ją słyszał. Ale doskonale znał ją na pamięć.

Widzisz, dranie tak mają, brat.
Czy chodzi tu o życie, czy tu chodzi o rap.
I choć przeciwko nam może być cały świat.
Strach i ogłada – widzisz, tego nam brak. *

      Wówczas, gdy Jake zaczął nucić pod nosem tekst utworu, Bieber zrozumiał, że właśnie stąd znał ten głos. Przyjemna chrypka, która sama w sobie, zachęcała do dalszego słuchania kawałka. Kiedy tak w milczeniu przyglądał się blondynowi, odczytując z jego warg kolejne słowa rapowego numeru, dostrzegł w nim coś znajomego. A mianowicie zamiłowanie do muzyki. Nagle i kompletnie niespodziewanie poczuł jakąś więź, która zaczynała łączyć go z tym chłopakiem i choć nie chciał się przed sobą do tego przyznać, to tak po prostu było. I Justin nie mógł już na to wpłynąć. Uśmiechnął się niezauważalnie i natychmiast potrząsnął głową, pragnąc uwolnić się od myśli, które zaczęły kłębić się w jego głowę.
      - Dlaczego to zrobiłeś, Bro? – spytał cicho, przerywając dotychczas panującą ciszę. Birecki oderwał na chwilę wzrok od drogi i przeniósł go na swojego brata, posyłając mu ciepły uśmiech. Szatyn nie miał zamiaru odwzajemniać tego gestu. Pomimo przełomu, który nastąpił parę sekund temu, nadal żywił urazę do tego zupełnie obcego sobie chłopaka.
      - Jesteśmy braćmi. Tak się po prostu robi – mruknął blondyn, pogłaśniając nieco muzykę i zaczął energicznie uderzać rękoma o kierownicę.
      - Szybko sobie o mnie przypomniałeś – szepnął niemrawo Justin i zaczął bawić się swoimi kciukami. Tak bardzo pragnął wykrzyczeć mu w twarz, wszystko co się w nim wezbrało, że nie mógł już dłużej nad tym panować. – Próbujesz nadrobić czas kiedy miałeś mnie w dupie? Trochę ci to zajmie, bo… - udał, że nad czymś rozmyśla. – nie było cię w moim życiu od zawsze – wypuszczając powietrze ustami, spojrzał na brata. Wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił. Usta zacisnęły się w wąską linię, oczy przestały lśnić dawnym światłem, a dłonie mocno zaciskał na kierownicy. – I ty śmiesz mówić mi, że bracia się tak zachowują? Cholera Jake, ja nie mam brata – powiedział powoli, dając nacisk na ostatnie trzy słowa, zupełnie tak, jakby bał się, że Birecki tego nie zrozumie. – Nie istniejesz dla mnie, rozumiesz? – zakończył oschle, tępo wpatrując się w zmieniający się za oknem obraz.
      - Chcesz udowodnić koledze jak fajny jesteś?
      Nie spodziewał się, że blondyn ponownie się odezwie. Był pewien, że zakończył tą sprawę i resztę drogi do domu przemilczy. Chciał po prostu wyrzucić z pamięci Jake’a. Tak jakby nigdy nie pojawił się w jego życiu. Pragnął, żeby było jak wcześniej. Czy prosił o zbyt wiele?
      - Justin, jestem twoim bratem. Zrozum to w końcu. Nie możesz tego zmienić.
      - Może i nie, ale… - odpowiedział oschle, jak gdyby emocje nie odgrywały w tym momencie w jego życiu żadnej roli. – mogę udawać, że ciebie nie ma, bo wcześniej przecież nie było, prawda? – posłał bratu lekceważące spojrzenie i prychnął cicho pod nosem. – Chcę wysiąść, zatrzymaj się.
      - Kiedy mówię, że was odwiozę to tak robię – sapnął Jake, zaciskając zęby. Próbował nie wybuchnąć, ale trudno było mu zapanować na emocjami. Ten gówniarz naprawdę doprowadzał go do szału, a mimo to starał się nadrobić te wszystkie lata, które spędzili osobno. Tak wiele chciał powiedzieć Bieberowi. Że zawsze czuł w sobie jakąś pustkę i wypełnił ją dopiero, gdy dowiedział się o istnieniu szatyna ; że nie mógł wcześniej zjawić się w jego życiu ; że jego ojciec nienawidził Pattie i gdyby nie jego śmierć, Jake nawet by jej nie poznał.
      - Wypuść mnie – warknął tak głośno, że Zayn siedzący na tylnim siedzeniu, aż podskoczył. Nie miał zamiaru wtykać nosa w nie swoje sprawy, dlatego siedział cicho, ale teraz, gdy robiło się coraz groźniej, musiał jakoś zareagować. Wyprostował się nieco i chwyciwszy kumpla za ramiona, szepnął mu coś na ucho. Justin jednak nie dawał za wygraną. Wpadł w taki szał, że nie panował nad swoim ciałem. Zaczął krzyczeć i tupać nogami. – Wy-puść m-mnie… - wysyczał, zaciskając zęby i przygryzł dolną wargę z taką siłą, że aż pociekł z niej strumień krwi. Starłszy go z brody, na którą zdążył spłynąć, spojrzał wyczekująco na Jake'a. Ten aczkolwiek, ku zdziwieniu Biebera, pokręcił przecząco głową. Wściekły szatyn odepchnął go na bok i sam złapał za kierownicę, nie próbując nawet zapanować nad pędzącym na oślep samochodem. Uśmiechnął się triumfalnie, szukając stopą hamulca, jednak Jake szarpnął go lekko, lokując dłonie na kierownicy.
      - Jeśli zaraz mnie stąd nie wypuścisz to skoczę – krzyknął Justin, wyszczerzając zęby w cwaniackim uśmiechu.
      - Nie zrobisz tego – zbagatelizował Birecki, wywracając teatralnie oczami.
      - Chcesz się przekonać? – spytał szatyn i wyjrzał przez szybę, chcąc upewnić się, czy w razie czego bezpiecznie wyląduje na ziemi. – Okey – dodał, otwierając drzwiczki. Zayn momentalnie zesztywniał, nieudolnie próbując powstrzymać przyjaciela. Bro spojrzał na brata ze strachem wymalowanym na twarzy, kręcąc głową, z nadzieją, że Justin go posłucha. Ale tak nie było.
      - To patrzcie! – zawołał wesoło szatyn, odpinając pasy. – Jestem Justin Bieber i jestem Bogiem! – zawył tak głośno, że z pewnością usłyszeli go na końcu dzielnicy. A potem jak gdyby nigdy nic wyskoczył z pędzącego auta, upadając wprost na lewą ręką, która momentalnie zaczęła go piec, co spowodowane było głębokim rozcięciem na łokciu, z którego sączyła się szkarłatna ciecz. Odetchnął z ulgą i zaczął się głośno śmiać, lecz po chwili był zmuszony przestać, ponieważ poczuł przeraźliwy ból w klatce piersiowej. Nieudolnie próbował wziąć głębszy wdech, ale nie mógł oddychać. Zupełnie tak jakby w powietrzu zabrakło tlenu. W tle usłyszał pisk opon, odbijający się w jego uszach echem, a później w oddali dostrzegł dwie zmierzające ku niemu postacie.
      Serce Jake'a stanęło na ułamek sekundy, a później gwałtownie przyśpieszyło. Nigdy nie czuł czegoś takiego. Może dlatego, że nigdy wcześniej nie bał się o kogoś tak jak o Justina. Gdyby teraz go stracił, pewnie załamałby się i ostatecznie sam wylądowałby zakopany kilka metrów pod ziemią. Czuł, że nie wytrzymałby straty kolejnej ważnej osoby, dlatego też poczuł wyraźną ulgę, gdy zobaczył szatyna całego i zdrowego. No może nie do końca. Jego ciało przeszył paraliżujący ból, kiedy dostrzegł jak jego młodszy brat się dusi. Szybko podbiegł do niego i klękając, wziął go w ramiona. Serce waliło mu jak oszalałe, a z czoła zaczął kapać pot. Oczy zaczynały go piec, od nadmiaru zbierających się pod powiekami łez.
      - Justin do cholery, ty masz żyć. Nie możesz mi tego zrobić. Nie teraz kiedy cię znalazłem. Nie mogę cię stracić, rozumiesz? – krzyknął, mocniej przyciskając do siebie bezwładne ciało brata. I w tym samym momencie po osiedlu rozległ się szyderczy śmiech, który należał do Justina. Zniesmaczony szatyn wyrwał się z objęć Jake’a i wstał.
      - Żartowałem, już mi lepiej! – odchrząknął cicho, uśmiechając się do Zayna, który w odpowiedzi spiorunował go wzrokiem, dając mu wyraźnie do zrozumienia, że nie powinien więcej tak robić.
      - Ty durniu! – warknął blondyn, momentalnie przygważdżając brata do maski samochodu. Nie mógł dłużej panować nam emocjami. Chciał po prostu dać im upust. A ten szczeniak dał mu ku temu idealną sytuację. – Naprawdę jesteś tak głupi? Rozumiem, że jestem dla ciebie nikim… - powiedział, oddychając ciężko. – Ale teraz zostałem ci tylko ja. Matka wyjeżdża.
      Bieber poczuł kolejny cios, zadawany przez Pattie. Dopiero teraz zrozumiał, ze ona naprawdę nigdy go nie kochała. Wszystkie nadzieję, prysły jak bańka mydlana i odeszły w zapomnienie. Znów go zostawiła. Z tą różnicą, że przysłała tutaj Jake’a, jakby chciała, aby ktoś czuwał nad Justinem. Ale on tego nie potrzebował. Odkąd pamięta był zdany tylko na siebie, nie mógł liczyć na matkę, dlatego zawsze radził sobie sam. Tak miało być i tym razem.
      Niespodziewanie wezbrała w nim taka złość, że z łatwością odepchnął na bok Bireckiego i ruszył przed siebie, po drodze zabierając ze sobą Malika. Odwrócił się przez ramię, spoglądając na Jake, który zdezorientowany przyglądał się im, a później pokazał mu środowy palec. Miał dość wszystkiego. Chciał pozbyć się emocji, wspomnień i pragnął zapomnieć o całym źle, jakie ostatnio go otaczało.
      - Idziemy się najebać, Malik! – wykrzyczał, odchylając głowę do tyłu i spojrzał w gwiazdy, jakby chciał odszukać w nich odpowiedzi na wszystkie nurtujące go w tej chwili pytania. 

~*~

 * Chada feat Hukos, Sitek, B.r.o - dranie tak mają.

no to mamy piąteczkę! podoba się wam? bo ja osobiście uważam, 
że początek jest denny... a jak wygląd? ja jestem nim zachwycona, 
chociaż coś mi tam nie pasuje. jak zawsze. 
po raz kolejny dziękuję wam, za każdy komentarz, chociaż odnoszę wrażenie, 
że z każdym kolejnym rozdziałem jest ich coraz mniej, eh...

13 komentarzy:

  1. Dlaczego sądzisz, że jest najgorszy? Jak w ogóle śmiesz?! To dobry rozdział i początek wcale nie jest zły. I weź mi nie mów, że jest inaczej, dobra?! Mi się podoba, ale szkoda mi Justina. Czekam na szósteczkę ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mów, że zły mi się podoba a to najważniejsze żeby czytelnikom się podobał ^^ Czekam na następny ♥_♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląd podoba mi się bardzo jak i cały rozdział świetny;D
    Czekam niecierpliwie na następny*_*

    OdpowiedzUsuń
  4. Początek jest denny?! No błagam Cię, właśnie początek podobał mi się najbardziej! Zayn po prostu wymiata! Uśmiech pojawił się na mojej twarzy już w momencie, kiedy przeczytałam o grubym policjancie zajadającym się pączkami. Od razu wiedziałam, że szykuje się jakaś akcja i nie myliłam się! Ale i tak cholera Zayn najlepszy: "Bardzo mi się nudzi... Jestem cholernie głodny... Do tego brakuje mi kobiety, wie pan jak to jest wytrzymać kilka dni bez seksu?" Ha ha ha ha ha, no po prostu nie mogę z tego chłopaka. Jest niesamowicie przez Ciebie wykreowany.
    Akcja z Angeliną też była niezła! Jak ten głupi policjant mógł się nabrać na coś takiego? Naprawdę trzeba mieć mózg, ja nie mogę XD W sumie, spodziewałam się, że Zayn będzie chciał uciekać, ale w życiu nie powiedziałabym, że uderzy tego grubasa! No i nie mogło być tak pięknie, żeby udało mi się od razu uciec. Chociaż jego reakcja na pozostałą dwójkę policjantów była niesamowita: wzruszył ramionami, jakby ten bałagan nie był jego winą. Ach ten cudowny Malik. *____* Uwielbiam go, jak nie wiem co.
    Byłam pewna, że to Niall wyciągnie chłopaków z więzienia, więc naprawdę zdziwiłam się, kiedy okazało się, że to Jake! I musiał się naprawdę postarać, żeby jego plan wypalił. Żeby tylko pomóc bratu podrobił zdjęcie Christiana... Jejku, to słodkie. Szkoda tylko, ze Justin nie umie tego docenić...
    Chociaż był taki moment w tym samochodzie, że myślałam, że jednak coś się zmieniło. Że Justin jednak będzie chciał lepiej poznać brata, zaprzyjaźnić się z nim. Szkoda, że po chwili zaczął świrować.
    Prawdę mówiąc, trochę wkurzył mnie tym swoim zachowaniem. Kocham go, ale kurczę, zachowuje się jak gówniarz. Chce pokazać, że jest taki kozak i w ogóle, ale w tej sytuacji tak nie powinno być. Nie rozumiem, dlaczego wpadł w taki szał i zaczął krzyczeć, że chce wysiąść.
    A już w ogóle zdenerwował mnie tą sytuacją, jak wyskoczył z samochodu! Dureń, skończony idiota! Czy on nie pomyślał, że co mogło mu się stać? Coś poważnego?! A ten jego żart wcale, a wcale nie był śmieszny! Szkoda mi było Jake'a - widać, że naprawdę martwił się o brata. To nie jego winy, że nie zostali sobie przedstawieni wcześniej. Ale Justinowi kurde tak trudno go wysłuchać.
    Aż się zbulwersowałam, no XD
    Pójdą się upić i co wtedy? Co to zmieni w jego życiu? Rozumiem, że jest zdenerwowany faktem, że jego matka go zostawia i w ogóle, ale zatapianie smutków w alkoholu nigdy nie wypala. Oj Justin, Justin... Jeszcze pociągasz za sobą Malika...
    Rozdział wspaniały, chociaż żałuję, że w ogóle nie było Nialla. To opowiadanie go potrzebuje. Żeby dodawał trochę takiego spokoju i opanowania. Poza tym, jest mega słodki. *_____*
    Co do wyglądu, to tak jak mówiłam - nowy szablon jest niesamowicie niesamowity i gratulację za jego wykonanie. Czekam z niecierpliwością na następny odcinek. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam i jestem pod wielkim wrażeniem, uwielbiam twój styl pisania, kocham wprost czytać to co piszesz! Pozostaje mi tylko pozazdrościć talentu. Kocham Malika w każdej odsłonie, ale twój to po prostu przechodzi samego siebie. *____________*
    A co do szablonu to wiesz, że mi się bardzo podoba. Tylko musisz poprawić rozdzielczość, bo Ci się trochę rozjeżdża. : )

    OdpowiedzUsuń
  6. awwww, jaki prześliczny szablon! normalnie tak się nim zachwycam, że aż nie mogę się wysłowić! i wybacz, że tak od razu od wyglądu zaczynam, ale nie mogłam się powstrzymać ;)
    hah, początek z tym policjantem to mnie rozwalił xd a teksty Malika to już wgle, przyznaję, ma chłopak gadane! ;D
    druga połowa także wspaniała *.* choć powoli trochę zaczyna mnie wkurzać zachowanie Justina. rozumiem, że jest wściekły, że jego brat pojawił się dopiero teraz i wgle, ale niech w końcu zrozumie, jak Jake się stara i jak bardzo chce się z nim 'zaprzyjaźnić', mieć jakiś dobry kontakt. mam nadzieję, że Justinowi niedługo przejdzie ten bunt i coś do niego dotrze ;) a ta jego matka to już wgle przegina! nie dość, że jest jaka jest, to jeszcze teraz chce ich zostawić. mhm, fajnie kurwa. w ogóle nie powinna się nazywać matką, skoro kompletnie nie zależy jej na własnym dziecku.
    okej, mam nadzieję, że w następnym rozdziale przestaniesz mnie już tak męczyć i moja niecierpliwość się skończy, bo ja już naprawdę nie mogę się doczekać, aż będzie jakaś scena z Zaynem i Candice ♥ ;>
    dobra, coś czuję, że trochę się rozpisałam, więc już kończę, by więcej cię nie zanudzać ;)
    ~Kamila

    OdpowiedzUsuń
  7. Szablon jest fajny, naprawdę :) Chociaż tamten poprzedni też był ok :) A co do rozdziału to strasznie podobała mi się scena w opisana w samochodzie, jak Justin walczył z uczuciami do brata, które gdzieś tam tkwiły wewnątrz niego. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :) // DariaS.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny wygląd bloga, szablon jest naprawdę bardzo ładny. Co do rozdziału to także mi się bardzo podoba i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.

    Zapraszam do odwiedzania i komentowania mojego nowo powstałego bloga:
    http://i-think-i-found-my-pure-delight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. wszystko super tylko - mogę prosić o inny kolor tła lub czcionki? Bo na fonie się zlewa i nie da się czytać... :(

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział 14 pojawił się na tvd-cast.blog.onet.pl
    Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  11. rewelacyjny :D uwielbiam twoje opowiadnaia,pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. AAAAAAAAAAA ! KOCHAM KOCHAM KOCHA , UBÓSTWIAM ! :***

    OdpowiedzUsuń
  13. Masz ogromny talent, prosze oddaj go troche ! :D
    You are so amazing:*

    OdpowiedzUsuń